Perły i pomyje
Samodzielne myślenie wymaga przygotowania. Nie jest dostępne wszystkim. Mogę dziecku opowiadać swoje myśli, pokazywać mu obrazy Boscha, prowadzić za rączkę na koncert czy muzeum. I niczego nie mogę wytłumaczyć. Kiedy samo zacznie słuchać, zastanawiać się, konfrontować, kiedy zacznie czytać, naładuje akumulatory wiedzą powstałą dzięki obcowaniu z cudzą myślą, piękną i ważną, zapisaną w tekstach – dopiero wtedy ma narzędzia niezbędne do samodzielnego myślenia. Ta samodzielność nie jest obowiązkowa – większość ludzi doskonale się bez niej obywa. Nie jest im do niczego potrzebna. Ba, sprawiłaby im nawet dotkliwą przykrość – lenistwo umysłowe gwarantuje spokój.
Pop-kultura nie cierpi paradoksów. Nie tyle kreuje, ile reprodukuje rzeczywistość tak, by ją maksymalnie uprościć. W recepturze tej papki nie ma niczego, co kazałoby odbiorcy posiadać jakiekolwiek kompetencje, jakakolwiek wiedzę. Wszystko jest jednoznaczne. Starannie odcedzono to, co mogłoby budzić niepokój, wszelkie aluzje, które odsyłałyby go do skarbnicy myśli ludzkiej, do jakichś dzieł, do idei. Ideą pop-kultury jest brak idei. Nawet śmierć jest oswojona, bo mówi się o niej językiem, jakim uspokaja się dzieci: „odszedł”, „zasnął”, „opuścił nas, ale jest tam, gdzie mu lepiej”. Pop-kultura kocha symetrię: wszelka komplikacja struktur jest dla niej nie do przyjęcia (muzyka atonalna, teatr Grotowskiego czy Becketta, obrazy Pollocka czy chociażby Banksiego na ruinach Ukrainy , wiersze bez rymów, antypowieść itp.). Również symetrię ciał – prawdziwa gwiazda jest modelowana i przykrojona tak, żeby jej ciało przystawało do możliwości estetycznych masowej wyobraźni: żadnych deformacji, nadwagi, brzydoty. I symetryczne do innych ciał.
Konia z rzędem temu, kto potrafi rozróżnić głos i styl kilkudziesięciu jednakowo ubranych i jednakowo śpiewających panienek, których piosenki można usłyszeć na tysiącach niemal identycznych imprez, gromadzących niemal identycznych widzów. Cudowna naiwność odbiorców sprawia, że w poszukiwaniu autorytetów – tak dla nich ważnych, bo w sytuacji niepewności trzeba się na kimś oprzeć – odnajdują tych, którzy umieją przemówić do nich językiem tak prostym, że aż prostackim. Wystarczy, że kilka razy pokażą się w tv, istagramie, tiktoku, że kolorowe tygodniki zamieszczą ich zdjęcia i strzępy informacji. Spece od pijaru potrafią wylansować każdego, kto im się podda. Masowy odbiorca pop-kultury nie potrzebuje autorytetów w postaci wielkich ludzi – szuka popularnych i łatwych w odbiorze, nawet jeśli nie maja mu nic do zaoferowania, poza wystudiowanym na użytek tłumów wizerunkiem.
Tymczasem obcowanie z myślą ludzi naprawdę wielkiego formatu – czy też z myślą wielkiego formatu – wymaga przygotowania, refleksji, korzystania z całego arsenału środków, wśród których na pierwszym miejscu jest umiejętność czytania ze zrozumieniem, namysłu nad tekstem, skupienia. Wtedy rodzi się samodzielne myślenie – i ogromna radość. Nawet wtedy, kiedy wnioski są bolesne, nawet wtedy, kiedy niepokój się zwiększa. Kiedy trzeba przekroczyć granice, które okazują się nie istnieć, a to budzi lęk. Wtedy, kiedy wiara ustępuje miejsca zwątpieniu i rozsypują się struktury. Trwa radość.
Korzystam z mas mediów. Ze smutkiem obserwuję rozpychanie się internetowego popu. Rozpychanie się łokciami tych, którzy nie mają nic do powiedzenia, którzy zalewają innych potokiem truizmów, czerpanych na niskich pokładach intelektualnej sieczki . Zyskują aprobatę mądrzejszych współuczestników pop kultury. Słyszę wyrazy podziwu dla tych, którzy prostym językiem tłumaczą, że zło i dobro są kwestią interpretacji, beztrosko zmieniają znaczenia, ślizgają się po powierzchni znaczeń. „Gwiazdami” mogą zostać tylko powierzchowni. Odporni na ironię, umiejący odpyskować ku uciesze masowego odbiorcy, arogancko broniący swojego prawa do niewiedzy. To nie jest „ich zbójeckie prawo” – to prawo dziczy. Bo zbójcy mieli swój kodeks honorowy, a członkowie wspólnot plemiennych szczególnym kultem otaczali „wiedzących”.
Wieprz, dowiedziawszy się o tym, że dawniej, w lepszych czasach dawano świniom do jedzenia perły (tak pojął powiedzenie „rzucać perły przed wieprze”) – spróbował tego rarytasu. Zniesmaczony stwierdził, że ideałem jedzenia są jednak pomyje.
Raport z pierwszym śniegiem , inspirowany aromatem kawy , subtelnym ciepłem izby , zanurzony w myślach defendo…
Antoniusz -19-11-2022 rok
Dodaj komentarz