W centrum naszej dzielnicy nie ma knajpy. Takiej zwyczajnej z ogródkiem , gdzie można się napić piwa lanego do kufla , zjeść śledzia w oleju ,pogadać o sprawach istotnych, bądź duperelach. Knajpę z kuchnią która serwuje proste i tanie, ale smaczne dania , tak by się uniezależnić na złe humory żonki lub znaleźć alternatywę samotnego gotowania. Wreszcie by zaprosić do lokalu niespodziewanych gości na wieczorny raucik ,ratując domowy mir przed spustoszeniem ,bałaganem i złośliwymi pytaniami. Nie na darmo się mówi „gość w dom cukier do szafy”.
Statystyczny Suchodolak lubi jeść i upijać się na wyjeździe w tzw. mieście. Oczywiście podwaja to koszty takiej eskapady i staje się wysoce nieopłacalne- ( należy doliczyć koszty taksówki, ewentualnej izby wytrzeźwień, narażania się na okradzenie gdy słodko zaśnie na przystanku , strudzony przejściem szlaku krośnieńskich knajp.) No może czasem ktoś w niedzielne popołudnie wielkopańsko zamówi pizze lub wiaderko skrzydełek z KFC z dowozem do domu.
Było ongiś w Suchodole parę lokali szumnie nazywanych gastronomiczno - rozrywkowymi ale jakoś szybko marniały, stawały się obskurne i duszne od dymu papierosowego i od miejscowej żulerki Namiętni hazardziści ujeżdżali jednorękich bandytów lub grali w ferbla. Zjedzenie w takim lokalu fasolki po bretońsku lub odmrożonych pierogów ,porównać można do doświadczeń ekstremalnych i wysoce niebezpiecznych dla zdrowia.
Długo zastanawiałem się na przyczynami takiego stanu rzeczy. I przyszło olśnienie!!! Właśnie niedawno przeczytałem broszurkę Józefa Steligi - Dom Ludowy w Suchodole wydaną na początku XX wieku. Autor opisuje w niej genezę powstania Domu Ludowego zwanego Domem Kultury. Autor wielokrotnie podnosi wątek nielubianego przez mieszkańców Żyda który rozpijał w swej knajpie Suchodolaków , a tańcem i muzyką wabił złe moce . Ponadto ów skubany Żyd , pilnie nadstawiał ucha o czym mówią ludzie przy gorzałce . A to komu koń się ochwacił, które dziewcze się puściło, u kogo ocieliło się dwugłowe cielę .
No i miarka się przebrała . Suchodolacy zapragnęli mieć swój dom i sklep. Odwrócili się gremialnie od wścibskiego i chytrego Żyda budując Dom Kultury. W tym czasie w Suchodole nie uświadczysz ani jednego pijaczka , raczej można ich spotkać w bibliotece lub na gromadzkich spotkaniach gdzie mądrze prawią. Żyd widząc wysoką kulturę i powszechną abstynencję mieszkańców Suchodołu ,zwinął swój wyszynk ,spakował dobytek na furmankę a na odjezdne rzekł w „plugawym” jidysz…
„Od tej pory nie uświadczysz w Suchodole żadnej karczmy ni oberży, a kto by się ważył uczynić taki przybytek niech go myszy zjedzą.” No i klątwa działa już ponad sto lat.
PS. Niestety nie mogę nigdzie znaleźć nazwiska owego Żyda. Józef Steliga pisze o nim pogardliwie nie podając nazwiska . Ówczesna ludność nazywała Go „Żyd” a przecież musiał mieć jakieś imię i nazwisko. Czyżby doznał takiego głębokiego ostracyzmu od Suchodolaków, że pozostał bezimienny? No i kto odczyni teraz Jego klątwę ?!
18-12-2022 r. Antoniusz