Kaciany i Uja
Widziałem ich zawsze razem. Niebieskie ptaki suchodolskiej komuny . Czasem wynajmowali się do drobnych prac polowych u bogatszych gospodarzy . Po wypłacie byli wolni. Lubili siadać na trawie ogrodu Pani Gorczycowej, która nieopodal prowadziła sklep spożywczy. Jako chłopiec byłem posyłany po chleb do tegoż sklepu. Wracając z wielkim okrągłym bochnem chleba ,starą ścieżką przez małą stronę ,często ich tam spotykałem. Siadałem wtedy po turecku z chlebem między kolanami i skubałem ośródkę ,jednocześnie słuchając i obserwując ich z zaciekawieniem. Wydawali mi się wtedy nierealni i egzotyczni niczym bohaterowie pirackich opowieści. Pili wino patykiem pisane i palili Sporty , czasem po wypłacie Carmeny . Rozmawiali o wojnie , koniach i suchodolskich kobietach. Pikantne historie zabarwione seksem , w suchodolskiej swojskiej oprawie. W miarę picia uciekali w surrealistyczne marzenia o czarownej krainie gdzieś hen daleko na zachodzie gdzie nie trzeba pracować i wina jest do woli ,które do czyściutkich szklanek nalewają chętne półnagie kobiety.
Potem zniknęli tak samo szybko jak się pojawili. Nigdy już ich nie widziałem, chociaż dobrze pamiętam zarówno ich, jak i obolały tyłek za zjedzone ośródki chleba.
Antoniusz 04-02-2023