Boże Narodzenie ad.2022 rok
Pięknych świąt Bożego Narodzenia i samych dobrych dni w Nowym Roku
Autor tworzy na tym blogu luźne impresje związane z z jego " małą ojczyzną" jaką jest Suchodół. Niektóre posty są wyłącznie wytworem wyobraźni autora i mogą nie mieć nic wspólnego z postaciami rzeczywistymi. Autor nie ponosi odpowiedzialności za komentarze ani ich nie cenzuruje.
Twój świat się zapalił ,demony wychodzą z płomieni, Psy wojny rodzą lęki karmione okrucieństwem żądnych krwi morderców i dowódców w amoku zabijania. Przerażenie nadchodzi wtedy, gdy słyszysz wrzask dzieci, a błagalne szlochy gwałconych matek ucinane strzałem po zaspokojonej furii żołdaka. I gdy zaleje już Cię fala bezradności i gniewu , powoli łagodniejesz w dziwnej obojętności ,patrzysz tępo na rumowiska i trupy na ulicach. Zaciskając pięści, uświadamiasz sobie że nastąpiła w Tobie przemiana . Jesteś gotowy do zabijania…
Chwała bohaterom Ukrainy !!
Z okazji Świąt Bożego Narodzenia życzmy braciom Ukraińcom szybkiego zakończenia wojny i powrót do normalnego życia.
22-12-2022 rok Antoniusz
Wycieczka do Zakopanego
cd. zdjecia
Zespół taneczny
cd. zespół taneczny
Żołnierze z Suchodołu
22-12-2022 rok Antoniusz
Hania miała lniane warkoczyki , umorusaną twarz i odrapane kolana. Była przekonana że te warkoczyki służą chłopcom do pociągania . Ze złości biła chłopaków małymi piąstkami a najbardziej rudego chłopaka z sąsiedztwa. Nie lubiła tych dni kiedy miała szkliste oczy i była rozpalona. Mama szeptała coś z lekarzem i z troską patrzyła na Hanie. Raz gdy sufit zaczął falować i rozmazywać rzeczywistość zapytała mamę czy umrze. Poczuła łzy matki na policzku i była już spokojna . Potem mama zabierała Ją do różnych dziwnych miejsc .Na srebrnej tabliczce wykaligrafowany napis Eustachy Bros. Zabrzęczał zamek bramy . Hania przytuliła się do ręki mamy. Nie lubiła dużych domów, zarośniętych winogronem. Na taras wyszedł starszy mężczyzna z brodą w białej koszuli i kamizelce z takim złotym łańcuszkiem znikającym w kieszonce. Nachylił się na Hanią i powiedział - witaj słoneczko - ciepłym męskim głosem. Poczuła nieznany Jej zapach starszego pana który miała zapamiętać na zawsze. To są skrzypce. Na początek pokaże Ci odgłos wchodzenia po starych drewnianych schodach. Hania była zafascynowana Panem Eustachym . Gdy wychodzili Pan Eustachy sięgnął po okrągłe pudełko i je otworzył. Kolorowe landrynki . Hania wybrała tę białą ulubioną. W nocy nie mogła zasnąć. Wszystko takie nieznane ,nowe. Zapach mężczyzny, złoty łańcuszek przy surducie, smyczkowe skrzypiące schody no i ta biała landrynka. Tak bardzo wtedy chciała by był Jej dziadkiem, którego nigdy nie miała.
*
Po maturze Hania chodziła z koleżankami zbierać mniszki na syrop. Pachniało trawą i bzami. Hania spojrzała z ciekawością na wille zarośniętą winogronem. W bramie stał Pan Eustachy. Ukłonił się i uchylił lekko kapelusza. Hania odwróciła wzrok obawiając się spojrzeń i pytań koleżanek. Wróciła do pana Eustachego wieczorem. Zrobiła herbatę z imbirem i ustawiła pionki na szachownicy. Po partyjce warcabów ,starszy Pan snuł opowieści z wyższych sfer ,zabarwione humorem i swadą . Czasem Hania swobodnie opowiadała o sobie ,chłopakach i spływach kajakowych . Pachniał tabacorą i roztaczał wokół siebie aurę blichtru i sznytu wileńskiego . Uwielbiała te wieczory ,które kradła dla siebie. Był wtedy jej prawdziwym dziadkiem. Któregoś dnia Pan Eustachy był smutny i podarował Hani naszyjnik z jantarowym serduszkiem – proszę weź - powiedział ściszonym głosem. Na drugo dzień nie żył. Czas sprawił że willa popadała w ruinę ale wspomnienia Hani były tak silne że wyznaczały jej wybory i fascynacje na całe życie.
*
Światła nocnej autostrady migały za oknem autobusu. Nie mogła spać . Patrzyła nieobecnym wzrokiem w szybę. Myśli się kłębiły i tasowały karty z obrazkami . Biegły do starych ludzi z odleżynami i wyjałowionym mózgiem. Do mieszkania z nakrytymi folią meblami, do rodziny od której się oddalała z każdym wyjazdem. Hania dziś pójdzie na grób Pana Eustachego , zapali znicz – to ja Twoje serduszko – Dziękuję dziadku. Wieczorem zrobi sobie herbaty z imbirem . Otworzy laptop , kolorowe literki dają ułudę , erzac szczęścia i zapomnienia. Potem nie przychodzi sen, myśli nie dają ukojenia, czasem stają się natarczywe. Wtedy zadzwoni do bramy willi. Pan Eustachy uśmiecha się i mówi- witaj serduszko. Jeszcze biała landrynka i Hania zapada w sen.
W centrum naszej dzielnicy nie ma knajpy. Takiej zwyczajnej z ogródkiem , gdzie można się napić piwa lanego do kufla , zjeść śledzia w oleju ,pogadać o sprawach istotnych, bądź duperelach. Knajpę z kuchnią która serwuje proste i tanie, ale smaczne dania , tak by się uniezależnić na złe humory żonki lub znaleźć alternatywę samotnego gotowania. Wreszcie by zaprosić do lokalu niespodziewanych gości na wieczorny raucik ,ratując domowy mir przed spustoszeniem ,bałaganem i złośliwymi pytaniami. Nie na darmo się mówi „gość w dom cukier do szafy”.
Statystyczny Suchodolak lubi jeść i upijać się na wyjeździe w tzw. mieście. Oczywiście podwaja to koszty takiej eskapady i staje się wysoce nieopłacalne- ( należy doliczyć koszty taksówki, ewentualnej izby wytrzeźwień, narażania się na okradzenie gdy słodko zaśnie na przystanku , strudzony przejściem szlaku krośnieńskich knajp.) No może czasem ktoś w niedzielne popołudnie wielkopańsko zamówi pizze lub wiaderko skrzydełek z KFC z dowozem do domu.
Było ongiś w Suchodole parę lokali szumnie nazywanych gastronomiczno - rozrywkowymi ale jakoś szybko marniały, stawały się obskurne i duszne od dymu papierosowego i od miejscowej żulerki Namiętni hazardziści ujeżdżali jednorękich bandytów lub grali w ferbla. Zjedzenie w takim lokalu fasolki po bretońsku lub odmrożonych pierogów ,porównać można do doświadczeń ekstremalnych i wysoce niebezpiecznych dla zdrowia.
Długo zastanawiałem się na przyczynami takiego stanu rzeczy. I przyszło olśnienie!!! Właśnie niedawno przeczytałem broszurkę Józefa Steligi - Dom Ludowy w Suchodole wydaną na początku XX wieku. Autor opisuje w niej genezę powstania Domu Ludowego zwanego Domem Kultury. Autor wielokrotnie podnosi wątek nielubianego przez mieszkańców Żyda który rozpijał w swej knajpie Suchodolaków , a tańcem i muzyką wabił złe moce . Ponadto ów skubany Żyd , pilnie nadstawiał ucha o czym mówią ludzie przy gorzałce . A to komu koń się ochwacił, które dziewcze się puściło, u kogo ocieliło się dwugłowe cielę .
No i miarka się przebrała . Suchodolacy zapragnęli mieć swój dom i sklep. Odwrócili się gremialnie od wścibskiego i chytrego Żyda budując Dom Kultury. W tym czasie w Suchodole nie uświadczysz ani jednego pijaczka , raczej można ich spotkać w bibliotece lub na gromadzkich spotkaniach gdzie mądrze prawią. Żyd widząc wysoką kulturę i powszechną abstynencję mieszkańców Suchodołu ,zwinął swój wyszynk ,spakował dobytek na furmankę a na odjezdne rzekł w „plugawym” jidysz…
„Od tej pory nie uświadczysz w Suchodole żadnej karczmy ni oberży, a kto by się ważył uczynić taki przybytek niech go myszy zjedzą.” No i klątwa działa już ponad sto lat.
PS. Niestety nie mogę nigdzie znaleźć nazwiska owego Żyda. Józef Steliga pisze o nim pogardliwie nie podając nazwiska . Ówczesna ludność nazywała Go „Żyd” a przecież musiał mieć jakieś imię i nazwisko. Czyżby doznał takiego głębokiego ostracyzmu od Suchodolaków, że pozostał bezimienny? No i kto odczyni teraz Jego klątwę ?!
18-12-2022 r. Antoniusz